09-02-2008 20:01
Warhammer 40K Dark Heresy - czy na prawdę na to czekaliśmy 20 lat?
W działach: rpg, rant | Odsłony: 79
Pora zakończyć prawie trzymiesięczny okres ciszy :D
Na wstępie zaznaczam - to nie jest recenzja, tylko zbiór paru rzeczy, które przyszły mi do głowy czytając podręcznik do DH.
Jak zapewne niektórzy z was wiedzą, w światku RPGowym pojawiła się nowa super-gra. Wyczekiwany od lat Warhammer 40K RPG - czyli osadzona w (mrocznym) świecie przyszłości Sci-fi wyrzynanka (znaczy się t ten sposób przynajmniej prezentuje się gra bitewna na której ten RPG bazuje - you know in 41st milenium there is only WAR).
Czy warto było czekać? Czytam podręcznik od dwóch dni, powoli bo powoli, ale już widzę że poczekać to powinniśmy prawdopodobnie jeszcze kolejne 20.
Na razie system mieni mi się jaki "blast from the past", który byłby innowacją gdzieś tak około roku 97' zeszłego tysiąclecia. Dlaczego zapytacie?
Podręcznik wygląda "wspaniale" (oczywiście zależy to wyłącznie od tego jakie macie standardy piękna) w porównaniu do tego, co aktualnie znajduje się na rynku. Układ tekstu sjest w miarę ciekawy - bo rozkłada się na dwie, lub trzy kolumny, co nie jest zbyt oklepanym rozwiązaniem, ilustracje trzymają jakiś tam fason (mnie one osobiście nie jarają, ale ja jestem dziwny), no i najważniejsza sprawa 420stron - masyw. Pierwszy minus - cena - - to nowy standard w naszym hobby, który to BI - wydawca tego podręcznika nieskutecznie starał się wprawadzić. Dlaczego nieskutecznie? Bo właśnie ogłosił swą upadłość, lae o tym gadają wszyscy, więc ja sie zamknę i pozwolę o tym poopowiadać innym. Drugi minus - to skok na kasę - Dark Heresy to pierwsza z mającej sie ukazać trylogii gier osadzonych w mrocznym świecie 40-tego millenium. 150$ za grę - kolejny nowy standard, ale niestety nigdy się nie dowiemy jak złe byłyby dwa pozostałe podręczniki - bo nigdy nie ujrzą one światła dziennego.
Przechodząc do samej treści (jak m mówiłem - nie skończyłem jeszcze czytać całości - więc rezerwuję sobie prawo do zmiany mojego zdania), w trzecim paragrafie od początku autorzy witają nasz stwierdzeniem, że MG to najważniejsza osoba w Dark Heresy i decyzja kto nim zostanie jest niezwykle kluczowa. Czy czujecie tą świeżą bryzę wiejącą znad spalonych ziem zwanych kiedyś latami 80-tymi w grach fabularnych? Tak ona wróciła. Sam system działa na zmodyfikowanym silniku Warhammera 2.0. Co za tym idzie jest to wariant mechaniki, która ma chyba z okładem 20 lat (Warh 2.0 to zmodyfikowany i "ulepszony" silnik warha 1.0). Jak zapewne się domyślacie w 40 tysiącleciu głównie się strzela a nie wali po głowach mieczem - tylko (jak dobrze wiedzą amatorzy Warhammerów fabularnych) na tej mechanice świeżo stworzona postać o wiele lepiej walczy wręcz niż strzela, ot niespodzianeczka! Tak to jest gdy korzysta się z mechy opracowanej prawie ćwierćwiecze temu do gry w całkowicie innych realiów, ale kto by się tym przejmował - przecież czekaliśmy na tą grę 20 lat, to musi być dobre! Rozdział o prowadzeniu (4 strony) jest dwukrotnie mniejszy niż ilość tabel obrazujących efekty trafień krytycznych. Archetypy postaci graczy tracą niezwykle fajny system karier znany z warha na rzecz zakamuflowanych leveli (krok o kolejne 6 lat w tył), które nijak odpowiadają temu co dzieje sie w grze. Dlaczego?
Warhamemr 40K RPG pozwala nam na granie akolitami służącymi Inkwizytorowi. Dla nie wtajemniczonych - akolici to taka drużyna A, a Inkwizytor po prostu przydziela im kolejne misje. Wszystko fajnie - tylko dlaczego w grze gracze nie tworzą swojego inkwizytora? Oni grają pionkami, które na zawsze pionkami pozostaną. Przygody tej grupy akolitów mienią się niczym miks zubożałego Call of Cthulhu (minus horror i terroru) z paranoją (gracze to naprawiający babole troubleshooterzy, ale brak tu humoru) a ich szef, chociaż mógłby uratować im od czasu dupę nie powinien tego robić - dlaczego? Bo tak jest w zasadach - podręcznik zachęca nawet graczy aby sami wymyślali powody, dla których nie jest on w stanie im pomóc (na przykład bo siedzi na kosmicznym kiblu i zrzuca z siebie brzemię kosmicznego ładunku) - śmiech na sali. Po tym żadnej mechaniki dzięki, której byłby on w stanie wywrzeć jakikolwiek wpływ na grę brak.
Archetypy graczy są do siebie niezwykle zbliżone (oprócz dwóch, które wyglądają tak, że może fajnie by było nimi zagrać), no i tutaj wpadamy do ich karier oraz rozwoju levelowego. Wszystko idzie jak po sznurku - mamy drzewko rozwoju, które wygląda jak pień rozgałęziające się w połowie na dwa - tak tyle nam dano wyboru - dwie drogi gdzieś w połowie kariery - SERIO. Do tego dochodzi idiotyzm takiego rozwiązania spoglądając przez pryzmat settingu gry i premise systemu - gramy akolitami - wiec chyba po jakimś czasie będziemy w stanie dołączyć do grona inkwizytorów nieprawdaż? BŁĄD! Nasze drzewko rozwoju mówi nam coś całkowicie innego.
Zaczynając jako na przykład Imperial Guard (a wg. tego co mówi system, zostawiamy swoją przeszłość za sobą aby wstąpić w szeregi akolitów inkwizycji), skończymy nasz rozwój nie jako Inkwizytor tylko jako Kapitan tej gwardii z której to zostaliśmy zwerbowani. Fajnie nieprawdaż? Wykonujesz tajne misje dla imperatora, przysługujesz się inkwizycji, ale nadal (wg. levelowego rozwoju) wiedziesz życie Imperial Guarda. Skille też niczego sobie są dobrane - bo nie od dzisiaj wiadomo o tym, że każdy imperialny skryba (lexigographer) nie potrzebuje w imperialnych archiwach bardziej niż "flame pistol training" - bo wiadamo że tam jest niezwykle gorąco, albo kluczem do bycia dobrym loremasterem jest umiejętność "rapid reload" bez tego nie da się przecież studiować starych i zakazanych tekstów . Takich bzdur jest o wiele wiele więcej.
Co do samego tworzenia postaci - to raj dla min / maxerów i innych munchkinów. Znacie "optimal buildy" znane z DnD maksymalizujące potencjał waszych postaci? DH sprawaia wrażenie, nie raczej jest takim systemem - ilość pierdołków spośród których przyjdzie wam przebierać podczas kreacji przyprawia o ból głowy i założę się że od przeczytania setek traitów zależeć będzie wydojność mechaniczna waszych postaci. Nie jest to rzecz zła, są ludzie którzy to lubią, ale z mojego doświadczenia ludzi ci najczęścien nie grają, tylko poszukują przez lata optymalnego buildu, w nieskończoność spierając się na forach internetowych o przewagę rapid reload nad flame pistolem :D Taki los. Ja nie lubie rozbijać wszystkiego na czynniki pierwsze i szukać kruczków w mechanice (szczególnie jeżeli chodzi o system procentowy gdzie "średni skill" to 33%, więc w sumie kompetentna postać odnosi sukces [jak podpowiada nam prawdopodobieństwo] w trzech próbach na 10. Demony nie mają lepiej ich statsy oscylują w granicach 50%). Zaraz mi się jeszcze coś przypomniało nie szukajcie statsów orków, eldarów ani tau na 420 stronach - nie zmieściły się :D (lolz)
Połowa stron w tym ponad 400 stronicowym podręczniku posiada tabelę. I około 100 z nich jest wypełnione ilustracjami z opisami ekwipunku oraz broni - tak nie przesłyszeliście się - ilustracjami z opisami, zero stystyk - klasyczny weapon PORN! Obrazek Warhammera - ikony całego systemu wygląda niczym rolka papieru toaletowego ściśnięta w środku sznurkiem i umocowana do patyka - serio! Pamiętacie wesołe czasy losowych generatorów postaci? Oświadczam, że te czasy wróciły! :D
I Na zakończenie jeszcze jedno - jeżeli już musiano dać graczom możliwość grania tylko akolitami (aka kmiotami) to po co w podręczniku umieszczać masę obrazków (nawet na okładce!) inkwizytorów? Aby się z tych graczy na każdym kroku podśmiewać i machać im przed nosem marchwerą z napisem "tym nie będziesz w stanie zagrać w tej grze"? Inkwizytorzy wyglądają wypasienie, a akolici nie za bardzo. Po co to było bogowie chaosu raczą wiedzieć (mój wrodzony cynizm podpowiada mi - aby ludzie to kupili w przeświadczeniu że będą rządzić na sesjach Inkwozytorami - po prostu ponownie sprawdza sie porzekadło "nie oceniaj książki po jej okładce").
Kończę, ale napiszę coś jeszcze jak dam radę przebrnąć przez całą zawartość tego tomu, bo rzekomo mam to poprowadzić (i zaznaczam, że ja tego nie kupiłem tylko Luke :D). Jeżeli szukacie warhammera 40K RPG to niestety na 420 stronach Dark Heresy jego nie znajdziecie. Bo to jedynie gra o wycinku (niezbyt ciekawym) gigantycznego wszechświata czterdziestki. Oczywiście widać było, że wydawca odkopał żyłę złota (którą można by eksplorować dodatkami i podstawkami wszystkie aspekty uniwersum po wieki wieków), ale niestety szyb do kopalni został zamknięty wraz z zdjęciem linii wydawniczej z rynku. No i kupa, nie będzie ani Rogue Tradera, ani Terminatorów (ale patrząc z perspektywy tego co dzieje się w DH, to może i lepiej, że terminatorów nie będzie), tak to niestety los podręczników i linii wydawniczych planowanych po to aby zbić na nich przez lata i dziesiątki dodatków fortunę - nie są to kompletne gry i wymagają uzupełnień oraz suplementów. Gorzej gdy te uzupełnienia i suplementy się nigdy nie ukarzą.
PS. I - I nie ma to jak poczytać o tym jak nerdy płaczą (na forum rpg.net) nad systemem, który się wyprzedał zanim jeszcze trafił na sklepowe półki - czy warto było czekać te 20 lat? Nie wydaje mi sie, ale nie ma czego się obawiać, Dh nie zabraknie, bo system został już przez nie znające trudu mrówki zeskanowany (z dniem drugiego lutego) i po wsze czasy będzie pływać po odmętach pirackich mórz internetu.
PS. II - zapewnienia z press release o "konfliktach socjalnych" można włożyć pomiędzy warhammerowe bajki, ale za to będziemy rzucać k10 sprawdzając dryf opadającego granatu, kto wie może wyrzucimy 1 na kości podczas strzału i zamiast na przeciwniku nasz kosmiczny granat z kosmicznego granatnika dzięki krytycznemu pechowi wyląduje tuż przed naszymi kosmicznymi buciorami? Świat 41tysiąclecia pełen jest przecież niespodzianek....
UWAGA: proszę tego wpisu nie topić w bagnie, bo już został tam utopionym a ten wpis ma na celu przeprowadzenie pewnego eksperymentu, któty to mnie jest jedynie znany.
I tych kogo to interesuje, to wpis ten powstawał podczas słuchania Wolves in the Throne Room[ - Two Hunters
Na wstępie zaznaczam - to nie jest recenzja, tylko zbiór paru rzeczy, które przyszły mi do głowy czytając podręcznik do DH.
Jak zapewne niektórzy z was wiedzą, w światku RPGowym pojawiła się nowa super-gra. Wyczekiwany od lat Warhammer 40K RPG - czyli osadzona w (mrocznym) świecie przyszłości Sci-fi wyrzynanka (znaczy się t ten sposób przynajmniej prezentuje się gra bitewna na której ten RPG bazuje - you know in 41st milenium there is only WAR).
Czy warto było czekać? Czytam podręcznik od dwóch dni, powoli bo powoli, ale już widzę że poczekać to powinniśmy prawdopodobnie jeszcze kolejne 20.
Na razie system mieni mi się jaki "blast from the past", który byłby innowacją gdzieś tak około roku 97' zeszłego tysiąclecia. Dlaczego zapytacie?
Podręcznik wygląda "wspaniale" (oczywiście zależy to wyłącznie od tego jakie macie standardy piękna) w porównaniu do tego, co aktualnie znajduje się na rynku. Układ tekstu sjest w miarę ciekawy - bo rozkłada się na dwie, lub trzy kolumny, co nie jest zbyt oklepanym rozwiązaniem, ilustracje trzymają jakiś tam fason (mnie one osobiście nie jarają, ale ja jestem dziwny), no i najważniejsza sprawa 420stron - masyw. Pierwszy minus - cena - - to nowy standard w naszym hobby, który to BI - wydawca tego podręcznika nieskutecznie starał się wprawadzić. Dlaczego nieskutecznie? Bo właśnie ogłosił swą upadłość, lae o tym gadają wszyscy, więc ja sie zamknę i pozwolę o tym poopowiadać innym. Drugi minus - to skok na kasę - Dark Heresy to pierwsza z mającej sie ukazać trylogii gier osadzonych w mrocznym świecie 40-tego millenium. 150$ za grę - kolejny nowy standard, ale niestety nigdy się nie dowiemy jak złe byłyby dwa pozostałe podręczniki - bo nigdy nie ujrzą one światła dziennego.
Przechodząc do samej treści (jak m mówiłem - nie skończyłem jeszcze czytać całości - więc rezerwuję sobie prawo do zmiany mojego zdania), w trzecim paragrafie od początku autorzy witają nasz stwierdzeniem, że MG to najważniejsza osoba w Dark Heresy i decyzja kto nim zostanie jest niezwykle kluczowa. Czy czujecie tą świeżą bryzę wiejącą znad spalonych ziem zwanych kiedyś latami 80-tymi w grach fabularnych? Tak ona wróciła. Sam system działa na zmodyfikowanym silniku Warhammera 2.0. Co za tym idzie jest to wariant mechaniki, która ma chyba z okładem 20 lat (Warh 2.0 to zmodyfikowany i "ulepszony" silnik warha 1.0). Jak zapewne się domyślacie w 40 tysiącleciu głównie się strzela a nie wali po głowach mieczem - tylko (jak dobrze wiedzą amatorzy Warhammerów fabularnych) na tej mechanice świeżo stworzona postać o wiele lepiej walczy wręcz niż strzela, ot niespodzianeczka! Tak to jest gdy korzysta się z mechy opracowanej prawie ćwierćwiecze temu do gry w całkowicie innych realiów, ale kto by się tym przejmował - przecież czekaliśmy na tą grę 20 lat, to musi być dobre! Rozdział o prowadzeniu (4 strony) jest dwukrotnie mniejszy niż ilość tabel obrazujących efekty trafień krytycznych. Archetypy postaci graczy tracą niezwykle fajny system karier znany z warha na rzecz zakamuflowanych leveli (krok o kolejne 6 lat w tył), które nijak odpowiadają temu co dzieje sie w grze. Dlaczego?
Warhamemr 40K RPG pozwala nam na granie akolitami służącymi Inkwizytorowi. Dla nie wtajemniczonych - akolici to taka drużyna A, a Inkwizytor po prostu przydziela im kolejne misje. Wszystko fajnie - tylko dlaczego w grze gracze nie tworzą swojego inkwizytora? Oni grają pionkami, które na zawsze pionkami pozostaną. Przygody tej grupy akolitów mienią się niczym miks zubożałego Call of Cthulhu (minus horror i terroru) z paranoją (gracze to naprawiający babole troubleshooterzy, ale brak tu humoru) a ich szef, chociaż mógłby uratować im od czasu dupę nie powinien tego robić - dlaczego? Bo tak jest w zasadach - podręcznik zachęca nawet graczy aby sami wymyślali powody, dla których nie jest on w stanie im pomóc (na przykład bo siedzi na kosmicznym kiblu i zrzuca z siebie brzemię kosmicznego ładunku) - śmiech na sali. Po tym żadnej mechaniki dzięki, której byłby on w stanie wywrzeć jakikolwiek wpływ na grę brak.
Archetypy graczy są do siebie niezwykle zbliżone (oprócz dwóch, które wyglądają tak, że może fajnie by było nimi zagrać), no i tutaj wpadamy do ich karier oraz rozwoju levelowego. Wszystko idzie jak po sznurku - mamy drzewko rozwoju, które wygląda jak pień rozgałęziające się w połowie na dwa - tak tyle nam dano wyboru - dwie drogi gdzieś w połowie kariery - SERIO. Do tego dochodzi idiotyzm takiego rozwiązania spoglądając przez pryzmat settingu gry i premise systemu - gramy akolitami - wiec chyba po jakimś czasie będziemy w stanie dołączyć do grona inkwizytorów nieprawdaż? BŁĄD! Nasze drzewko rozwoju mówi nam coś całkowicie innego.
Zaczynając jako na przykład Imperial Guard (a wg. tego co mówi system, zostawiamy swoją przeszłość za sobą aby wstąpić w szeregi akolitów inkwizycji), skończymy nasz rozwój nie jako Inkwizytor tylko jako Kapitan tej gwardii z której to zostaliśmy zwerbowani. Fajnie nieprawdaż? Wykonujesz tajne misje dla imperatora, przysługujesz się inkwizycji, ale nadal (wg. levelowego rozwoju) wiedziesz życie Imperial Guarda. Skille też niczego sobie są dobrane - bo nie od dzisiaj wiadomo o tym, że każdy imperialny skryba (lexigographer) nie potrzebuje w imperialnych archiwach bardziej niż "flame pistol training" - bo wiadamo że tam jest niezwykle gorąco, albo kluczem do bycia dobrym loremasterem jest umiejętność "rapid reload" bez tego nie da się przecież studiować starych i zakazanych tekstów . Takich bzdur jest o wiele wiele więcej.
Co do samego tworzenia postaci - to raj dla min / maxerów i innych munchkinów. Znacie "optimal buildy" znane z DnD maksymalizujące potencjał waszych postaci? DH sprawaia wrażenie, nie raczej jest takim systemem - ilość pierdołków spośród których przyjdzie wam przebierać podczas kreacji przyprawia o ból głowy i założę się że od przeczytania setek traitów zależeć będzie wydojność mechaniczna waszych postaci. Nie jest to rzecz zła, są ludzie którzy to lubią, ale z mojego doświadczenia ludzi ci najczęścien nie grają, tylko poszukują przez lata optymalnego buildu, w nieskończoność spierając się na forach internetowych o przewagę rapid reload nad flame pistolem :D Taki los. Ja nie lubie rozbijać wszystkiego na czynniki pierwsze i szukać kruczków w mechanice (szczególnie jeżeli chodzi o system procentowy gdzie "średni skill" to 33%, więc w sumie kompetentna postać odnosi sukces [jak podpowiada nam prawdopodobieństwo] w trzech próbach na 10. Demony nie mają lepiej ich statsy oscylują w granicach 50%). Zaraz mi się jeszcze coś przypomniało nie szukajcie statsów orków, eldarów ani tau na 420 stronach - nie zmieściły się :D (lolz)
Połowa stron w tym ponad 400 stronicowym podręczniku posiada tabelę. I około 100 z nich jest wypełnione ilustracjami z opisami ekwipunku oraz broni - tak nie przesłyszeliście się - ilustracjami z opisami, zero stystyk - klasyczny weapon PORN! Obrazek Warhammera - ikony całego systemu wygląda niczym rolka papieru toaletowego ściśnięta w środku sznurkiem i umocowana do patyka - serio! Pamiętacie wesołe czasy losowych generatorów postaci? Oświadczam, że te czasy wróciły! :D
I Na zakończenie jeszcze jedno - jeżeli już musiano dać graczom możliwość grania tylko akolitami (aka kmiotami) to po co w podręczniku umieszczać masę obrazków (nawet na okładce!) inkwizytorów? Aby się z tych graczy na każdym kroku podśmiewać i machać im przed nosem marchwerą z napisem "tym nie będziesz w stanie zagrać w tej grze"? Inkwizytorzy wyglądają wypasienie, a akolici nie za bardzo. Po co to było bogowie chaosu raczą wiedzieć (mój wrodzony cynizm podpowiada mi - aby ludzie to kupili w przeświadczeniu że będą rządzić na sesjach Inkwozytorami - po prostu ponownie sprawdza sie porzekadło "nie oceniaj książki po jej okładce").
Kończę, ale napiszę coś jeszcze jak dam radę przebrnąć przez całą zawartość tego tomu, bo rzekomo mam to poprowadzić (i zaznaczam, że ja tego nie kupiłem tylko Luke :D). Jeżeli szukacie warhammera 40K RPG to niestety na 420 stronach Dark Heresy jego nie znajdziecie. Bo to jedynie gra o wycinku (niezbyt ciekawym) gigantycznego wszechświata czterdziestki. Oczywiście widać było, że wydawca odkopał żyłę złota (którą można by eksplorować dodatkami i podstawkami wszystkie aspekty uniwersum po wieki wieków), ale niestety szyb do kopalni został zamknięty wraz z zdjęciem linii wydawniczej z rynku. No i kupa, nie będzie ani Rogue Tradera, ani Terminatorów (ale patrząc z perspektywy tego co dzieje się w DH, to może i lepiej, że terminatorów nie będzie), tak to niestety los podręczników i linii wydawniczych planowanych po to aby zbić na nich przez lata i dziesiątki dodatków fortunę - nie są to kompletne gry i wymagają uzupełnień oraz suplementów. Gorzej gdy te uzupełnienia i suplementy się nigdy nie ukarzą.
PS. I - I nie ma to jak poczytać o tym jak nerdy płaczą (na forum rpg.net) nad systemem, który się wyprzedał zanim jeszcze trafił na sklepowe półki - czy warto było czekać te 20 lat? Nie wydaje mi sie, ale nie ma czego się obawiać, Dh nie zabraknie, bo system został już przez nie znające trudu mrówki zeskanowany (z dniem drugiego lutego) i po wsze czasy będzie pływać po odmętach pirackich mórz internetu.
PS. II - zapewnienia z press release o "konfliktach socjalnych" można włożyć pomiędzy warhammerowe bajki, ale za to będziemy rzucać k10 sprawdzając dryf opadającego granatu, kto wie może wyrzucimy 1 na kości podczas strzału i zamiast na przeciwniku nasz kosmiczny granat z kosmicznego granatnika dzięki krytycznemu pechowi wyląduje tuż przed naszymi kosmicznymi buciorami? Świat 41tysiąclecia pełen jest przecież niespodzianek....
UWAGA: proszę tego wpisu nie topić w bagnie, bo już został tam utopionym a ten wpis ma na celu przeprowadzenie pewnego eksperymentu, któty to mnie jest jedynie znany.
I tych kogo to interesuje, to wpis ten powstawał podczas słuchania Wolves in the Throne Room[ - Two Hunters