» Blog » Warhammer 40K Dark Heresy - czy na prawdę na to czekaliśmy 20 lat?
09-02-2008 20:01

Warhammer 40K Dark Heresy - czy na prawdę na to czekaliśmy 20 lat?

W działach: rpg, rant | Odsłony: 79

Warhammer 40K Dark Heresy - czy na prawdę na to czekaliśmy 20 lat?
Pora zakończyć prawie trzymiesięczny okres ciszy :D

Na wstępie zaznaczam - to nie jest recenzja, tylko zbiór paru rzeczy, które przyszły mi do głowy czytając podręcznik do DH.

Jak zapewne niektórzy z was wiedzą, w światku RPGowym pojawiła się nowa super-gra. Wyczekiwany od lat Warhammer 40K RPG - czyli osadzona w (mrocznym) świecie przyszłości Sci-fi wyrzynanka (znaczy się t ten sposób przynajmniej prezentuje się gra bitewna na której ten RPG bazuje - you know in 41st milenium there is only WAR).

Czy warto było czekać? Czytam podręcznik od dwóch dni, powoli bo powoli, ale już widzę że poczekać to powinniśmy prawdopodobnie jeszcze kolejne 20.

Na razie system mieni mi się jaki "blast from the past", który byłby innowacją gdzieś tak około roku 97' zeszłego tysiąclecia. Dlaczego zapytacie?

Podręcznik wygląda "wspaniale" (oczywiście zależy to wyłącznie od tego jakie macie standardy piękna) w porównaniu do tego, co aktualnie znajduje się na rynku. Układ tekstu sjest w miarę ciekawy - bo rozkłada się na dwie, lub trzy kolumny, co nie jest zbyt oklepanym rozwiązaniem, ilustracje trzymają jakiś tam fason (mnie one osobiście nie jarają, ale ja jestem dziwny), no i najważniejsza sprawa 420stron - masyw. Pierwszy minus - cena - - to nowy standard w naszym hobby, który to BI - wydawca tego podręcznika nieskutecznie starał się wprawadzić. Dlaczego nieskutecznie? Bo właśnie ogłosił swą upadłość, lae o tym gadają wszyscy, więc ja sie zamknę i pozwolę o tym poopowiadać innym. Drugi minus - to skok na kasę - Dark Heresy to pierwsza z mającej sie ukazać trylogii gier osadzonych w mrocznym świecie 40-tego millenium. 150$ za grę - kolejny nowy standard, ale niestety nigdy się nie dowiemy jak złe byłyby dwa pozostałe podręczniki - bo nigdy nie ujrzą one światła dziennego.

Przechodząc do samej treści (jak m mówiłem - nie skończyłem jeszcze czytać całości - więc rezerwuję sobie prawo do zmiany mojego zdania), w trzecim paragrafie od początku autorzy witają nasz stwierdzeniem, że MG to najważniejsza osoba w Dark Heresy i decyzja kto nim zostanie jest niezwykle kluczowa. Czy czujecie tą świeżą bryzę wiejącą znad spalonych ziem zwanych kiedyś latami 80-tymi w grach fabularnych? Tak ona wróciła. Sam system działa na zmodyfikowanym silniku Warhammera 2.0. Co za tym idzie jest to wariant mechaniki, która ma chyba z okładem 20 lat (Warh 2.0 to zmodyfikowany i "ulepszony" silnik warha 1.0). Jak zapewne się domyślacie w 40 tysiącleciu głównie się strzela a nie wali po głowach mieczem - tylko (jak dobrze wiedzą amatorzy Warhammerów fabularnych) na tej mechanice świeżo stworzona postać o wiele lepiej walczy wręcz niż strzela, ot niespodzianeczka! Tak to jest gdy korzysta się z mechy opracowanej prawie ćwierćwiecze temu do gry w całkowicie innych realiów, ale kto by się tym przejmował - przecież czekaliśmy na tą grę 20 lat, to musi być dobre! Rozdział o prowadzeniu (4 strony) jest dwukrotnie mniejszy niż ilość tabel obrazujących efekty trafień krytycznych. Archetypy postaci graczy tracą niezwykle fajny system karier znany z warha na rzecz zakamuflowanych leveli (krok o kolejne 6 lat w tył), które nijak odpowiadają temu co dzieje sie w grze. Dlaczego?

Warhamemr 40K RPG pozwala nam na granie akolitami służącymi Inkwizytorowi. Dla nie wtajemniczonych - akolici to taka drużyna A, a Inkwizytor po prostu przydziela im kolejne misje. Wszystko fajnie - tylko dlaczego w grze gracze nie tworzą swojego inkwizytora? Oni grają pionkami, które na zawsze pionkami pozostaną. Przygody tej grupy akolitów mienią się niczym miks zubożałego Call of Cthulhu (minus horror i terroru) z paranoją (gracze to naprawiający babole troubleshooterzy, ale brak tu humoru) a ich szef, chociaż mógłby uratować im od czasu dupę nie powinien tego robić - dlaczego? Bo tak jest w zasadach - podręcznik zachęca nawet graczy aby sami wymyślali powody, dla których nie jest on w stanie im pomóc (na przykład bo siedzi na kosmicznym kiblu i zrzuca z siebie brzemię kosmicznego ładunku) - śmiech na sali. Po tym żadnej mechaniki dzięki, której byłby on w stanie wywrzeć jakikolwiek wpływ na grę brak.

Archetypy graczy są do siebie niezwykle zbliżone (oprócz dwóch, które wyglądają tak, że może fajnie by było nimi zagrać), no i tutaj wpadamy do ich karier oraz rozwoju levelowego. Wszystko idzie jak po sznurku - mamy drzewko rozwoju, które wygląda jak pień rozgałęziające się w połowie na dwa - tak tyle nam dano wyboru - dwie drogi gdzieś w połowie kariery - SERIO. Do tego dochodzi idiotyzm takiego rozwiązania spoglądając przez pryzmat settingu gry i premise systemu - gramy akolitami - wiec chyba po jakimś czasie będziemy w stanie dołączyć do grona inkwizytorów nieprawdaż? BŁĄD! Nasze drzewko rozwoju mówi nam coś całkowicie innego.

Zaczynając jako na przykład Imperial Guard (a wg. tego co mówi system, zostawiamy swoją przeszłość za sobą aby wstąpić w szeregi akolitów inkwizycji), skończymy nasz rozwój nie jako Inkwizytor tylko jako Kapitan tej gwardii z której to zostaliśmy zwerbowani. Fajnie nieprawdaż? Wykonujesz tajne misje dla imperatora, przysługujesz się inkwizycji, ale nadal (wg. levelowego rozwoju) wiedziesz życie Imperial Guarda. Skille też niczego sobie są dobrane - bo nie od dzisiaj wiadomo o tym, że każdy imperialny skryba (lexigographer) nie potrzebuje w imperialnych archiwach bardziej niż "flame pistol training" - bo wiadamo że tam jest niezwykle gorąco, albo kluczem do bycia dobrym loremasterem jest umiejętność "rapid reload" bez tego nie da się przecież studiować starych i zakazanych tekstów . Takich bzdur jest o wiele wiele więcej.

Co do samego tworzenia postaci - to raj dla min / maxerów i innych munchkinów. Znacie "optimal buildy" znane z DnD maksymalizujące potencjał waszych postaci? DH sprawaia wrażenie, nie raczej jest takim systemem - ilość pierdołków spośród których przyjdzie wam przebierać podczas kreacji przyprawia o ból głowy i założę się że od przeczytania setek traitów zależeć będzie wydojność mechaniczna waszych postaci. Nie jest to rzecz zła, są ludzie którzy to lubią, ale z mojego doświadczenia ludzi ci najczęścien nie grają, tylko poszukują przez lata optymalnego buildu, w nieskończoność spierając się na forach internetowych o przewagę rapid reload nad flame pistolem :D Taki los. Ja nie lubie rozbijać wszystkiego na czynniki pierwsze i szukać kruczków w mechanice (szczególnie jeżeli chodzi o system procentowy gdzie "średni skill" to 33%, więc w sumie kompetentna postać odnosi sukces [jak podpowiada nam prawdopodobieństwo] w trzech próbach na 10. Demony nie mają lepiej ich statsy oscylują w granicach 50%). Zaraz mi się jeszcze coś przypomniało nie szukajcie statsów orków, eldarów ani tau na 420 stronach - nie zmieściły się :D (lolz)

Połowa stron w tym ponad 400 stronicowym podręczniku posiada tabelę. I około 100 z nich jest wypełnione ilustracjami z opisami ekwipunku oraz broni - tak nie przesłyszeliście się - ilustracjami z opisami, zero stystyk - klasyczny weapon PORN! Obrazek Warhammera - ikony całego systemu wygląda niczym rolka papieru toaletowego ściśnięta w środku sznurkiem i umocowana do patyka - serio! Pamiętacie wesołe czasy losowych generatorów postaci? Oświadczam, że te czasy wróciły! :D

I Na zakończenie jeszcze jedno - jeżeli już musiano dać graczom możliwość grania tylko akolitami (aka kmiotami) to po co w podręczniku umieszczać masę obrazków (nawet na okładce!) inkwizytorów? Aby się z tych graczy na każdym kroku podśmiewać i machać im przed nosem marchwerą z napisem "tym nie będziesz w stanie zagrać w tej grze"? Inkwizytorzy wyglądają wypasienie, a akolici nie za bardzo. Po co to było bogowie chaosu raczą wiedzieć (mój wrodzony cynizm podpowiada mi - aby ludzie to kupili w przeświadczeniu że będą rządzić na sesjach Inkwozytorami - po prostu ponownie sprawdza sie porzekadło "nie oceniaj książki po jej okładce").

Kończę, ale napiszę coś jeszcze jak dam radę przebrnąć przez całą zawartość tego tomu, bo rzekomo mam to poprowadzić (i zaznaczam, że ja tego nie kupiłem tylko Luke :D). Jeżeli szukacie warhammera 40K RPG to niestety na 420 stronach Dark Heresy jego nie znajdziecie. Bo to jedynie gra o wycinku (niezbyt ciekawym) gigantycznego wszechświata czterdziestki. Oczywiście widać było, że wydawca odkopał żyłę złota (którą można by eksplorować dodatkami i podstawkami wszystkie aspekty uniwersum po wieki wieków), ale niestety szyb do kopalni został zamknięty wraz z zdjęciem linii wydawniczej z rynku. No i kupa, nie będzie ani Rogue Tradera, ani Terminatorów (ale patrząc z perspektywy tego co dzieje się w DH, to może i lepiej, że terminatorów nie będzie), tak to niestety los podręczników i linii wydawniczych planowanych po to aby zbić na nich przez lata i dziesiątki dodatków fortunę - nie są to kompletne gry i wymagają uzupełnień oraz suplementów. Gorzej gdy te uzupełnienia i suplementy się nigdy nie ukarzą.

PS. I - I nie ma to jak poczytać o tym jak nerdy płaczą (na forum rpg.net) nad systemem, który się wyprzedał zanim jeszcze trafił na sklepowe półki - czy warto było czekać te 20 lat? Nie wydaje mi sie, ale nie ma czego się obawiać, Dh nie zabraknie, bo system został już przez nie znające trudu mrówki zeskanowany (z dniem drugiego lutego) i po wsze czasy będzie pływać po odmętach pirackich mórz internetu.
PS. II - zapewnienia z press release o "konfliktach socjalnych" można włożyć pomiędzy warhammerowe bajki, ale za to będziemy rzucać k10 sprawdzając dryf opadającego granatu, kto wie może wyrzucimy 1 na kości podczas strzału i zamiast na przeciwniku nasz kosmiczny granat z kosmicznego granatnika dzięki krytycznemu pechowi wyląduje tuż przed naszymi kosmicznymi buciorami? Świat 41tysiąclecia pełen jest przecież niespodzianek....

UWAGA: proszę tego wpisu nie topić w bagnie, bo już został tam utopionym a ten wpis ma na celu przeprowadzenie pewnego eksperymentu, któty to mnie jest jedynie znany.

I tych kogo to interesuje, to wpis ten powstawał podczas słuchania Wolves in the Throne Room[ - Two Hunters
2
Notka polecana przez: Bortasz, kaduceusz
Poleć innym tę notkę

Komentarze


szelest
    ha!
Ocena:
0
Przypomniały mi się czasy jak sam próbowałem, za młodu przerabiać mechanikę WFRP na jakieś sci-fi. Nie wyszło:)

A opis czytało się fajnie i zapewne w nim jest wiele prawdy:)

Kojarzy mi się trochę z Monastyrem - który jest fajny pomysłowo, fajny fabularnie - ale mechanika zupełnie nie wspiera grania szlachcicem i nacisk jest raczej na granie podróżnikiem:)

Ostatnio robiłem postać do Mon - chciałem mieć Kapitana bodajże, z kilkoma ludźmi, ale mimo, że mieliśmy podwojoną gotówkę - na dobrego konia jedynie starczyło:)
09-02-2008 20:25
~Bartosz 'Kastor Krieg' Chilicki

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Kurde, to mi wychodzi że zrobiłem Dark Heresy jakieś sześć-siedem lat temu :D

Widziałem przeglądając WFRP 2nd ed. pewne rozwiązania natury podobnej do tych, które zastosowaliśmy z moją ówczesną grupą, skoro DH leci na tych samych podwalinach... Ech.

Słyszałem, że krap okrutny, ale nie chciałem wierzyć. Dobrze tylko, że nie zamówiłem w przedsprzedaży, jak miałem zamiar :P
09-02-2008 20:28
Mandos
   
Ocena:
0
Jak tylko pojawiła się informacja o tym, że ma być na zmodyfikowanej mechanice WFRP 2 to już wiadomo było co z tego wyjdzie ;-)

Dzięki Drozdal za info, fajny wpis. Czekam na podsumowanie, najepiej z kilkomu słowami na temat sesji.
09-02-2008 20:34
Siman
   
Ocena:
0
Gracze tworzą sobie postaci nie mają ce nic wspólnego z inkwizycją, będąc jednocześnie pomocnikami Inkwizytora, który nawet nie pojawia się na chwilę w grze? Jezu, jak to się twórca musi namęczyć, żeby wprowadzić innowacyjne rozwiązania nie naruszając ani na jotę zasad Prawdziwego RPG (tm). ;) Ale Bogu dzięki równowaga została zachowana, Imperial Guard może spokojnie awansować do stopnia Kapitana, jeśli tylko wymyśli sensowny powód, dla którego jego zwierzchnik nie będzie mu w tym przeszkadzał. :D
09-02-2008 20:42
18

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Dro, dzięki za wpis - przez jakiś czas wahałem się, czy nie warto zainwestować w DH tych 32$, które wołają za tą grę na Amazonie. Przekonałeś mnie, że nie warto :)
09-02-2008 20:49
Drachu
    Drachu
Ocena:
0
A ja napiszę inaczej.

System jest o nap.....laniu. Jasne, może rzucik na przesłuchanie tu, czy zebranie informacji tam, ale nie oszukujmy się - talenty, zbrojownia, mechanika... ba nawet powieści o wiedźmołapach 41 millenium są zgodne - wierz w cesarza i wyciągaj zawleczki z granatów. Potem przesłuchuj tych, którzy przeżyli. Jeśli są jacyś.

Ze gwardzista zostanie kapitanem gwardii mimo, ze wciąż biega za inkwizytorem i podaje mu granaty? Nihil novi - było w starym i nowym młocie. Zaczynasz jako żeglarz i po 20 sesjach tłuczenia w lochach Drachenfelsa wychodzisz jako kapitan.

W drzewkach podoba mi się to, że nie trzeba wszystkiego wykupywać. Kto grając w WFRP nie żałował Pd wydanych na umiejętność zupełnie zbędną ale potrzebną do skompletowania profesji niech podniesie rękę. Poza tym - tak, to zakamuflowane levele.

Szelest: Mechanika idealnie wspiera sposób gry. Gra jest o tłuczeniu i mechanika też.

Dla mnie gra jest atrakcyjna z paru powodów:
1. Można min/maxować. A ja to lubię (chociaż losowane cechy są be przy minimaxie).
2. Nie ma nic o wewnętrznym rozdarciu między bestią i człowiekiem.
3. Będziemy tłuc, a oni będą zdychać. Gra jest o walce.
4. Uniwersum 40k znam głównie z cyklu powieści o Eisenhornie - wiedźmołapie. Tam jego obstawa (Midas Betancore, Fischig, Bequin, Aenemos) jest na tyle nośna fabularnie, że chce się nimi grać.
5. Gra jest cholernie mocno wzorowana na ww. powieściach.
6. Testowałem już schemat, gdy gracze są obstawa inkwizytora (w wfrp, z tym że u mnie jeden z graczy sam wziął profesję wiedźmołapa, a pozostali byli nimi faularnie)

Nie rozpływam się w zachwytach. Dla mnie DH nie jest złe, to tylko średnia krajowa. Ot, przeciętny RPG.
Minusy?

1. Mechanika młota. Ja czytam i wiem, że gram w starego młota, tylko udaję, że kolczuga stała się pancerzem gwardzisty. W sensie - czujesz, ze grasz w WFRP, tylko na scenę wjechała inna scenografia. Wolałbym nową mechanikę, pisaną specjalnie do wh40k.
2. Podejście autorów do RPG - jeszcze trochę i znów padnie "MG jest Bozią RPG, nie dyskutuj z nim, nie podnoś nań wzroku, śpij na progu jego mieszkania". Strasznie mnie takie gadanie wkurza. Jednakże - rola MG jest taka sama jak w każdym innym mainstreamowym RPG, więc nie należy się deklaracjami autorów przejmować.
3. Nie będę inkwizytorem? Oszukaly mnie!

Siman: Gracze są pomocnikami inkwizycji i są przez nich szkoleni. Jak w powieściach - za każdym inkwizytorem biega jego stadko. On osobiście wybiera stadko, daje im sprzęt, ćwiczy z nimi itd. Ale są dlań jak narzędzia.
09-02-2008 21:15
Drozdal
   
Ocena:
0
Ok dotarłm kapkę dalej.

Fajnie rozwiązano wydawanie fate pointów. Fajnie (jeżeli patrzy się przez palce) wyglądają rady dla MG - szczególnie że nie ma złotej zasady - duzyy plus.

@Drachu

System jest o nap.....laniu.

Mechanika to wspoera, jak najbardziej, choć kawałek to stwierdzenie się rozmija z prawdą jeżeli dokładniej sie przyjrzysz temu jaką role mają akolici :0 (stealth . stalk i wykrywanie spisków) - oczywiści jeżeli jesteś członkiem tego brastwa, które wszystko czyści ogniem to mehcanika jest jak znalazł (albo tni xenosy), gorzej jak grasz ziomami szukającymi spaczenia w szeregach imperium.

Ale to tylko mój punkt widzenia - i nadal nie przeczytałem jeszcze wszystkiego.

A Gracze nie są pomocnikami inkwyzycji, tylko świtą podległom jednemu inkkwizytorowi - co dość dokładnie (z fajnym diagramem wpływów) opisane jest w rozdziale temu przeznaczonym ;)

@Siman - inkwizytor nie pojawia się w grze (twórcy mówią bo by prowadził ich za rękę). Na początku wybierasz jednego z listy chyba 6 albo 7 dostępnych w sektorze i dołączas do jego świty. Oczywista autorzy mowią,że jak ci żaden z nich nie pasuje powinieneś stworzyć swojego - jak tego dokonać niestety nie mówią. Inkkwizytorzy nie mają statsów - więc są nie do wyrwania :D

@szelest i reszta

NIe zrozumcie minie źle -- jest w tej książce na prawdę wiele fajnego fluffu. Notka o flotach gotyckich i nawigatorach imperialnych rządzi, ale to niestety za mało aby usprawiedliwić 250+ stron, których nie użyję nigdy. Można zakupić system, użyć fluffu w nim zawartego i poprowadzić go na innej mehcanice, ale po co?

Lepiej poczekać kolejne 20 lat.

PS. Niedorobienia mechaniki (jak na raize tworzenia postaci) autorzy łatają ponad 100 talentami, które same w sobie są albo nowymi zasadami, albo modyfikują istniejące lub pompują waszą postać statsami (przez co wasze US rośnie na początku powyżej 30). A nie łatwiej było po prostu opracować nową mechanikę zamiast łatać przeogromne dziury już instniejącej?
09-02-2008 22:11
18

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
NIe zrozumcie minie źle -- jest w tej książce na prawdę wiele fajnego fluffu. Notka o flotach gotyckich i nawigatorach imperialnych rządzi, ale to niestety za mało aby usprawiedliwić 250+ stron, których nie użyję nigdy.

Właśnie dlatego prędzej zainwestuję ciężko zarobione pln w powieść ze świata WH40k lub jakiś kodeks i figurki, niż grę, której raczej nie potrzebuję (od nawalania mam Nemezis ;]).
09-02-2008 22:41
Drozdal
    @encu
Ocena:
0
Osoboście polecam (jeżeli poswzukujesz fluff bookow do WH40K) Xenology jeżeli będziesz w stanie gdzieś to dorwać. FAjny fabularyzowany traktat o obcych w świecie 40-stki. No i inkwizytor też tam jest ;)
10-02-2008 00:08
~cobold

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Pierwsza płyta jednak ostatecznie lepsza, chociaż robią postępy (ale gdy na cztery utwory jeden to intro, jeden średniej długości, a trzeci to przerywnik to mam niedosyt).
A tak w ogóle to dzięki, że jeszcze przed premierą sofomora zwróciłeś moją uwagę na zespole, gdy wspomniałeś o WitTR na blogu. do tego czasu nawet wśród kilku znajomych ich rozreklamowałem ;>
10-02-2008 00:34
MadMartigan
   
Ocena:
0
Ja tam wciąż czekam na jakiś sensowny mechanicznie system SF, chcę prowadzić TranshumanSpace, ale GURPS mi nie podchodzi.
Marzy mi się SF wersja BRPa, ale niestety Mongoose skasował SpaceQuesta i teraz pozostaje mi tylko czekać (...i czekać... i czekać... i czekać )na nową wersję BRP of Chaosim
10-02-2008 08:45
Deckard
   
Ocena:
0
w trzecim paragrafie od początku autorzy witają nasz stwierdzeniem, że MG to najważniejsza osoba w Dark Heresy i decyzja kto nim zostanie jest niezwykle kluczowa. Czy czujecie tą świeżą bryze wiejącą znad spalonych ziem zwanych kiedyś latami 80-tymi w grach fabularnych?

Orientujesz się, że co najmniej 3/4 czytelników nie wie w tym momencie o co Ci chodzi?


Po tym żadnej mechaniki dzięki, której byłby on w stanie wywrzeć jakikolwiek wpływ na grę brak.

Tego już kompletnie nie rozumiem - jeżeli ktoś chce sobie powstawiać takie klocki do gry, nie będzie sięgał po DH, lecz poszuka czegoś innego (chociażby IAWA, do którego ktoś już dorzucił mod WH40K).

Innymi słowy - system świetnie wstrzelił się w rynek wartkiego nurtu mainstreamu - i nieważne, że jest czterysetną pozycją niczym nie różniącą się od innych - właśnie dlatego znajdzie nabywców/fanów, tak jak 399 innych niczym nie różniących się gier.


A ponieważ dzień bez flejma jest dniem straconym:

i założę się że od przecyztania setek traitów zależeć będzie wydojność mechaniczna waszych postaci.

I to napisał współautor Burning Empires? :P


P.S. Swoją drogą zastanawiam się, jak wyglądałby spotlight dot. takiego Polaris albo Universalis pisany przez fana głębokiego nurtu mainstreamu.

10-02-2008 09:43
Dhaerow
   
Ocena:
0
Generalnie Warhammer FRP, też polega głównie na tropieniu kultystów i ich pokonywaniu, a wsparcie mechaniczne jest pewnie podobne.

Chyba głównym problemem jest to, że autorzy nie bardzo wiedzieli jak poradzić sobie z nową rolą postaci (w WFRP gra się awanturnikami) i zachować przy tym różnorodność. Przecież gdyby była tylko profesja pomocnik inkwizytora to kto by w to grał ;)

Ja osobiście widziałbym w grze o takiej tematyce i takimi postaciami dużo bardziej rozbudowaną mechanikę socjalną niż mechanikę walki, bo na sesjach powinno dominować śledztwo, przesłuchania, zastraszania itd. Ale większość graczy preferuje proste rozwiązywanie problemów, a pozostali sobie interakcje odegrają :P

Czyli generalnie mamy tu do czynienia z klasyczną w RPG sytuacją. Bierzemy ciekawy świat i temat, a następnie dostosowujemy go do starych i ogranych ale za to popularnych schematów.
10-02-2008 10:14
Beamhit
   
Ocena:
0
Drozdal - jak można pomylić Dracha z Beamhitem? Co? Podręcznik do Dark Heresy też z taką uwagą czytasz, że nie wiesz co kto pisze? :P

"Zaczynając jako na przykład Imperial Guard..."

Jako tako, ta ścieżka rozwoju nazywa się Guardsman, i nie koniecznie musi to oznaczać że jesteś Imperialnym Gwardzistą. Dodatkowo Inkwizycja ma swoich Inducted imperial Guards ;)

I nie, nie czekałem na ten system 20 lat. Ale jako wróg Warhammera musze powiedzieć, że nawet fajnie się w to to gra.






10-02-2008 12:08
Sony
    ENCU i popełnisz BŁĄD
Ocena:
0
Powieści z WH40K są NĘDZNE, tak, tak są BEZNADZIEJNE.
Zawierają masę głupot, są pisane KIEPSKO. JEśłi ktoś szuka powieści w tych klimatach to proponuję Dziedzictow Aldenaty, Starfire, Honor Harrington, Esmay Suiza, czu Porucznika Leary. Najgorsza powieść Ringo, Webera, Moon czy White jest 1000 razy lepsza niż powieści ze świata WH40K.

Malkontentów INFORMUJĘ - w bitewniaku WH40K walka wręcz jest POTERZNIEJSZA od strzelania. Weźmy moich Eldarów : jedna z najpadziej zaawansowanych technicznie ras - mistrzostwo w broniach energetycznych. Jaka jednostka najskuteczniej zniszczy wroga? HARLEQUINI z Harlequin Kiss w Walce Wręcz. :) Rzadna broń strzelecka w eldarskim arsenale nie moze się z nimi równac :)
W RPG jest jeszcze gorzej - lepiej zainwestować w dobry Power Weapon i kosimy KAŻDEGO - w końcu kto by sie bawił w strzelanie. :)

Powiem szczerze - obawialem się o WH40K RPG - ale miałem nadzieję, że będe dobrze. Parę lat temu graliśmy w WH40K RPG wykorzystując system bitewny INQUISITOR. To taki odpowiednik Mordheim'a dla "czterdzieski". W Dark Heresy miałem nadzieję na Eldarskiego Pirata, czy kosmicznego Marine - a tu KICHA.
Cóż ja się poczułem wyr.... bez mydła, wydałem kasę niepotrzebnie, dostałem coś co zasadniczo samemu mozna zrobić mając podręcznik Warhammer Fantasy RPG. Ja żałuję wydanej kasy. I nie dziwi mnie zamknięcie lini WH40K RPG - lepiej niech nic nie wydają - jak mają takie potworki produkować.
10-02-2008 12:14
~Bartosz 'Kastor Krieg' Chilicki

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Sony, zbastuj nieco proszę z krzykami, k? Poza tym, naprawdę czytałeś Abnetta w oryginale (nie wiem nawet czy są jakieś przekłady na polski)? Świetnie, że uważasz powieści do Czterdziestki za "nędzne", "beznadziejne", nie pisz może jednak w taki sposób, bo to tylko "Sony uważa że są", a nie "są", mind you.

Na przykład taki Kastor uważa, że Gaunta czy Ravenora czytało się całkiem fajnie, jeśli tylko podejść do nich bez zadęcia, jak do czytadłowatego fluffbooka, a nie nie wiadomo jakiego objawienia literatury. Więc zważ proszę na autorytarne kwalifikowanie, dobrze? Po twoich wypowiedziach o grach i konsolach widzę że masz z tym problemy.

Na koniec ranta zaś powiem ci żebyś popracował nad ortografią i stosował się do Regulaminu komentarzy - nawet wykropkowane przekleństwa są niedozwolone.

Już możemy flejmować :)
10-02-2008 13:14
Sony
    Tak, czytałem w oryginale. Czytałem też po polsku
Ocena:
0
Całkiem fajnie to się czyta te powieści jak się nic innego nie czyta. Jak się kończy czytać na przykład Harrington i przesiada się na powieści z WH40K to aż zeby bolą. Taka jest prawda.
Jeśli do tego dodać GŁUPOTY jakie wypisują autorzy to reco opadają. Jako, że gram w WH40K już kawałek czasu (od czasu 3 edycji) - znam dość dobrze "FLUF" - niestety autorzy wypisaują takie herezje i głupoty, że aż strach.
Nijak się to kupy nie trzyma. Wystarczy porównać powieści z cyklem STARFIRE - który również jest fabularyzowanym opisem kampani i bitew w uniwersum gry bitewnej.
Pomijam warsztat i jakoś pisania - duet Weber & White w Staefire, któer są nie najwyższego lotu i tak 1000 razy lepiej wypadli niż taki Abnett. I co najważniejsze nie pisali GŁUPOT niezgodnych z "flufem" systemu.
Tymczasem w WH40K niemal każda powieść zawiera błedy, głupoty i babole.

Dla kogoś kto nie gra - nie są widoczne - ale ja - gracz systemu bitewnego oczekuję od powieści z tego uniwersum spójności i zgodności. A nie steku bzdur i baboli.

Czytam powieści, ale zgrzytam zębami ze złości, jak można tak "psuć" mający spory potencjał fabularny świat.
10-02-2008 13:28
~Bartosz 'Kastor Krieg' Chilicki

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Całkiem fajnie to się czyta te powieści jak się nic innego nie czyta.
Imputujesz mi, że nie czytam dobrej, zróżnicowanej literatury? Zmień baterie w szlanej kuli proszę.
10-02-2008 14:35
Sony
    Dałem ojcu do przeczytania kilka powieści z WH40K
Ocena:
0
I musiałem spędzić dobrych kilka godzin aby mu wytłumaczyć o co chodzi w świecie.
Osoba, która nie zna świata gry Starfire weźnie Krucjatę, Powstanie czy W Martwym Teranie to nie musi się zastanawiać o co chodzi.
Żadna z przeczytanych prze ze mnie książek z WH40K nie opisywała tak świata bym bez zanjomości z innych źródeł mógł się domyścić o co chodzi.
Żadna ze znanych mi kilkudziesięciu osób nie znajacych świata nie zrozumiała o co chodzi. Jadna z kolezanek oceniła powieści jako "bełkot" a przeczytała ich kilka.
Prawda jest taka, że literatura z WH40K jest przeznaczona dla fanów Bitewniaka.

Kastor Krieg -- nie imputuję, ale Wybacz, ja sam się nie uważam za znawcę, ale trudno mi wyobrazić sobie, że ktoś kto czyta Harington, Ringo, White, Moon, Lema może uważać wypociny Abnetta za dobre. Ja nie jestem wybredny, nie jestem znawcą, ale powieści WH40K są w moim rankingu na samym dnie. Dla mnie to są czytadła, takie Harlequiny (taśmowe romansidła).

Ostatnio przeczytałem trylogię Eisenhorn'a ( Xenos, Malleus, Hereticus) - i tuż po nic skończyłem Niezwycięzonego Lema. Nie wiem co Czytasz Kastor - ale dla mnie powieść Lema z przed 45 lat jest dużo lepsza niż to co napisał Abnet. A przecież Niezwyciężony do literatury wysokich lotów nie należy. Wystarczy porównać opisy bitew.

Zresztą liczby mówią same za siebie, jak powieści ze świata WH40K osiągać będą sprzedaż 30% takiej Honor H. to odszczekam :) wszystko co napisalem. :) I proszę nie piszcie o milionach much.
Przejżyj co polecają ludzie na forach - nie znajdziemy tak powieści z WH40K. Jedynie na forach fanów bitewniaka. Oczymś to swiadczy. Jak by były dobre to by były polecane.
10-02-2008 15:06
Drozdal
   
Ocena:
0
@Deckard - co do traitów - to jak mówiłem są to łaty mające trzymać system opracowany ćwierćwiecze temu w kupie. Dlaczego? Bo Warh 1.0 był zdesignowany w taki sposób aby na rozciągłości od 1 do 100 (czy też 10 w dawnych czasach) można było przeskalować goblina, demona i smoka - stąd statsy na poziomi 3 albo 30. Warh 40K ma podobnie gretchiny bliżej jedynki, Awaraty i Greater demony koło dziesiątki. A zamiast dawać sztusznie ulepszające twoje US traity można po prostu było zapodać rozwiązanie z Rolemastera z bodajrze 87 roku i przekroczyć magicczną granicę 100...i po kłopocie ;)

@Dhaerow - co do socjala to jedynie jedno z 3 skrzydeł inkwizycji ztawia na sociaj - bo dwa inne wycinają demony i xenosy (obcych) ;) Ale owszem mechanika taka by się przydała.

@Beamhit - sory za pomyłkę, ale widzisz przyciągnęła Cię ona tutaj i zmusiła do zapostowania więc odznaczam sukces.

Zobaczę jak wszystko się potoczy podczas sesji (pewnie zagramy w przeciągu nadchodzącego miesiąca, jeżeli grafik pozwoli).

Czytałeś sekcję o pieniądzach i zarobkach w Inkwizycji? Naszi adepci podobnież wstępują w jej szeregi dla kasy a Inkwizycja (wg. mechnaiki) płaci im gorzej niż polska służba zdrowia ;) Na dodatek nie mają dostępu do zbrojowni swojego pracodawcy tylko za wszysto płacić muszą ze swojej jkieszeni licząc grosz do grosza aby zakupić amunicję. Słowem - spartolony design.

@Sony
Malkontentów INFORMUJĘ - w bitewniaku WH40K walka wręcz jest POTERZNIEJSZA od strzelania.

Problem leży w tym, że nie rozmawiamy tutaj o bitewniaku (ty nerdzie :D), ale o RPG w którym statystyk eldara nawet nie uświadczysz, a postaci graczy pole bitwy to zobaczą co najwyżej na ekranie TV. A jak ja bym spotkał demonhosta w tunelu pod moim hivem to najpierw bym strzelał a dopiero potem go prał po pusku, ale w sumie ja nie edar i sie nie znamm. ;)

Co do nowel to nie porównuj Abnetta do Lema, równie dobrze można by zacząc porównywać Masłowską do DeSade.

O gustach się nie rozmawia, a jeżeli już musicie to przez PM a nie pod moim blogiem ;)

A co do samego Eisenhorna to wymieniony jest na tylnej okładce podręcznika jako essential read (nic to, że wizja świata z książki średnio odnosi się do tej przedstawionej w grze - ale marketing to marketing).
10-02-2008 17:03

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.